Dzianina…
Jakoś długo zbierałam się do
szycia dzianin… Zawsze się bałam i myślałam, że zwykłą maszyną nic nie zrobię i
potrzebna będzie renderka. Jeszcze w technikum szyłyśmy na renderce firmy
Siruba i była to czysta przyjemność! A pomysł kupna takiej maszyny, owszem
pląta mi się po głowie, ale na razie brak funduszy :( Więc trzeba spróbować na
tym co już mam, owerlocku i stębnówce.
Jakby mi jeszcze mało było, to
ostatnio odwiedziłam zaprzyjaźniony sklepik z tkaninami. Pod pretekstem kupna
tkaniny na spódnicę dla mamy miałam okazję pobuszować i wynaleźć kolejne
materiały. Kupiłam 2 rodzaje żorżety na zwiewne bluzeczki, podszewkę do
futerka, elastyczną bawełenkę na spódnicę z przepięknym kwiatowym wzorem, no i
dzianinę! Aha, żeby nie było kupiłyśmy mamie świetną gatunkowo, czerwoną
wełenkę.
W domu stwierdziłam, że nie
będzie mi szkoda tej dzianiny jak coś zepsuję, bo wynalazłam ją w ścinkach za
grosze. Było jej tylko 0,5 metra i jakoś nie byłam przekonana, że jej starczy
na moją wizję. Jednak coś wyszło i nawet zgadza się z tym, co miałam w głowie. Konstrukcje
narysowałam sama, bo bałam się o moje wymiary. W sumie nic skomplikowanego nie
zrobiłam, ale jak na pierwszą bluzkę z dzianiny jestem z siebie dumna. Dekolt i
doły rękawów odszyłam pliską, zaś dół bluzki zaowerlokowałam i zwyczajnie wystębnowałam.
Najważniejsza zasada szycia dzianiny jaką zaobserwowałam podczas szycia, to
ustawić szeroki ścieg i naciągać dzianinę. Dzięki temu trikowi mamy większą
pewność, że szew nam nie „strzeli”. Na koniec możecie ocenić efekty na
zdjęciach, jeszcze na manekinie :/ A ja uciekam do maszyny, bo wiele się dzieje
ostatnio u mnie, mam powera szyciowego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz