poniedziałek, 17 lutego 2014

Kimonowy turkus


Szybki wpis, żeby nie było, że nic nie robię :P


Ostatnio czasu u mnie jak na lekarstwo. Niby chce człowiek mieć pracę, ale z drugiej strony dlaczego kosztem swojej pasji? W przerwach na sen i odpoczynek po 9-godzinnych zmianach musiałam znaleźć chwilkę na szybki uszytek. A będąc ostatnio na zakupach (prawie przed zamknięciem galerii…) wpadła mi w oko kimonowa bluzeczka/sweterek. Mąż, mimo dość wysokiej ceny (dla mnie wszystko co przewyższa koszt tkaniny i jest do uszycia, jest drogie :P ) uparł się na jej kupno. Faktem jest, że mi również bardzo się podobała, do tego stopnia, że musiałam sama sprawdzić czy uszyję taką samą.

            Szybka konstrukcja, ekspresowa wycieczka po tkaninę i bach powstała moja pierwsza kimonowa bluzka. Nie będę rozwodzić się nad jej szyciem, bo jest banalnie prosta. Może powinnam trochę bardziej przyłożyć się do niej, ale chciałam uszyć ją jak najszybciej, w końcu czas u mnie teraz jest na wagę złota :D Zapraszam na efekty!









czwartek, 16 stycznia 2014

Wspomnienie sylwestrowej nocy 2011/2012


               Na początku chciałabym wszystkich odwiedzających mojego bloga przeprosić, za brak postów... Jest mi strasznie wstyd, że od miesiąca nic nie napisałam! Ale zaraz wyjaśnię Wam, co w ostatnim czasie zmieniło się u mnie. Po pierwsze i najważniejsze mam pracę! Jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwa i zadowolona, bo choć czekałam na pracę tylko (albo aż) pół roku, to z każdym kolejnym dniem coraz gorzej czułam się siedząc w domu. A po drugie mam cholernie mało czasu na szycie :( O pisaniu na blogu już nie wspomnę... 
           W ostatnim czasie zbyt szybko potoczyły się moje losy. Najpierw złapałam wiatr w żagle i poczułam, że szycie to coś co chcę robić w życiu! Poczyniłam pewne kroki w tym temacie i nagle bach! Niespodziewanie i nieoczekiwanie dostałam pracę! I od tamtej pory jestem rozdarta... :( Z jednej strony cieszę się z pracy, a z drugiej ciągnie mnie do szycia. A najgorsze jest to, że nie znalazłam jeszcze złotego środka na pogodzenie pasji z pracą. I wiem, że muszę coś z tym zrobić, bo "uduszę się" w swoim życiu... Na razie obiecuję, że częściej będę tutaj zaglądać i coś pisać. Postaram się wrzucić wszystkie rzeczy, które uszyłam do świąt, a było tego trochę, m in. fartuszki pod choinkę, spódnica i bluzka dla mamy i spódnica dla mnie :) No dobra! Koniec spowiedzi, teraz już tylko zapraszam na spóźnionego posta, który powstał jeszcze w 2013 roku ;)

Różana sukienka z chabrem w tle.


                Nawet nie pamiętam kiedy ją szyłam, ale uznałam, że teraz jest odpowiedni czas, aby pochwalić się swoim dziełem. Czasu miałam baaaardzo mało, pamiętam jak tkaninę kupowałam dzień przed wigilią… Przed świętami zdążyłam tylko narysować i wymodelować konstrukcję i na tym zakończyłam, przecież trzeba było przygotowywać pyszne smakołyki do jedzenia :)

            Jak sięgam pamięcią, to opornie szło mi szycie… Ale co się dziwić po świątecznym szaleństwie :P W sumie sukienka sama w sobie jest prosta i dość szybka w szyciu. Górę zrobiłam gorsetową z dekoltem w serduszko. Tkanina jaką użyłam na górę to chabrowa satyna jedwabna, a na to w podobnym odcieniu, lekko połyskujący szyfon. Ogrom czasu zajęły mi zakładki w okolicach talii. Nawet nie chcę wiedzieć ile razy ukłułam się szpilkami. A dlaczego? Bo wymyśliłam, że zepnę na sobie kilka zakładek, a jak zaczęłam to spięłam cały przód. Jedynie plecy miałam całe, bo jednak co mamina ręka to mamina :D Teraz wiem jak pomocny byłby manekin! Z efektu nie do końca byłam zadowolona, ale z braku czasu nie myślałam o poprawkach. Dół miał chabrową, satynową podszewkę, tą którą użyłam na górę. Wierzchnią warstwę stanowił tiul z naszytymi kwiatami-różami też z tiulu. Spódnicę zrobiłam na kształt bombki. 

             Wiele pracy kosztowało mnie wszycie zamka krytego w bok sukienki. Strasznie tego nie lubię robić i unikam jak ognia, ale tutaj moje szyki zepsuło szyfonowe ramiączko. Jeszcze na górze zamek w miarę dobrze się wszywał, ale ta ilość materiału w spódnicy nieźle dała mi popalić… 

             Zwieńczeniem sukienki, a dokładniej ozdobą ramiączka jest kwiat. Powstał w dość dziwny i nie planowany sposób. W swoich zbiorach znalazłam ścinki koronki z sukienki z poprzedniego sylwestra (niedługo i ona tutaj się pojawi), kawałek czarnej satyny z jakiejś spódnicy i zwykła, czarna gumka do włosów. Nawet nie wiem jak go uszyłam, tak zwyczajnie siadłam do maszyny i zaczęłam tworzyć. W głowie miałam zupełnie co innego, ale jak zobaczyłam efekt to na tyle mi się spodobało, że nie chciałam już nic innego kombinować. 

             Z sukienki jestem bardzo zadowolona. Szyło się ją dosyć przyjemnie i szybko. Jedyny problem stanowił dla mnie, wspomniany już, kryty zamek. Po uszyciu znalazłam jedną, dość wkurzającą mnie wadę. Dziwnie mnie pogrubia w okolicy łączenia góry ze spódnicą. Niby głupota, ale dla kobiety tragedia… Jednak sukienka nie widziała tylko sylwestra, założyłam ją już na 2 wesela i pewnie na tym nie skończę :)


Fatalny efekt za dużego manekina :/ Mam nadzieję, że w wolnej chwili namówię męża na kolejną sesję :) 







Inna wersja góry sukienki. Dodanie ozdoby (róży na gumce) na ramiączku tworzy ciekawy efekt.