Na początku chciałabym wszystkich odwiedzających mojego bloga przeprosić, za brak postów... Jest mi strasznie wstyd, że od miesiąca nic nie napisałam! Ale zaraz wyjaśnię Wam, co w ostatnim czasie zmieniło się u mnie. Po pierwsze i najważniejsze mam pracę! Jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwa i zadowolona, bo choć czekałam na pracę tylko (albo aż) pół roku, to z każdym kolejnym dniem coraz gorzej czułam się siedząc w domu. A po drugie mam cholernie mało czasu na szycie :( O pisaniu na blogu już nie wspomnę...
W ostatnim czasie zbyt szybko potoczyły się moje losy. Najpierw złapałam wiatr w żagle i poczułam, że szycie to coś co chcę robić w życiu! Poczyniłam pewne kroki w tym temacie i nagle bach! Niespodziewanie i nieoczekiwanie dostałam pracę! I od tamtej pory jestem rozdarta... :( Z jednej strony cieszę się z pracy, a z drugiej ciągnie mnie do szycia. A najgorsze jest to, że nie znalazłam jeszcze złotego środka na pogodzenie pasji z pracą. I wiem, że muszę coś z tym zrobić, bo "uduszę się" w swoim życiu... Na razie obiecuję, że częściej będę tutaj zaglądać i coś pisać. Postaram się wrzucić wszystkie rzeczy, które uszyłam do świąt, a było tego trochę, m in. fartuszki pod choinkę, spódnica i bluzka dla mamy i spódnica dla mnie :) No dobra! Koniec spowiedzi, teraz już tylko zapraszam na spóźnionego posta, który powstał jeszcze w 2013 roku ;)
Różana sukienka z chabrem w tle.
Nawet nie pamiętam kiedy ją
szyłam, ale uznałam, że teraz jest odpowiedni czas, aby pochwalić się swoim
dziełem. Czasu miałam baaaardzo mało, pamiętam jak tkaninę kupowałam dzień
przed wigilią… Przed świętami zdążyłam tylko narysować i wymodelować konstrukcję
i na tym zakończyłam, przecież trzeba było przygotowywać pyszne smakołyki do
jedzenia :)
Jak sięgam pamięcią, to opornie
szło mi szycie… Ale co się dziwić po świątecznym szaleństwie :P W sumie
sukienka sama w sobie jest prosta i dość szybka w szyciu. Górę zrobiłam
gorsetową z dekoltem w serduszko. Tkanina jaką użyłam na górę to chabrowa
satyna jedwabna, a na to w podobnym odcieniu, lekko połyskujący szyfon. Ogrom
czasu zajęły mi zakładki w okolicach talii. Nawet nie chcę wiedzieć ile razy
ukłułam się szpilkami. A dlaczego? Bo wymyśliłam, że zepnę na sobie kilka
zakładek, a jak zaczęłam to spięłam cały przód. Jedynie plecy miałam całe, bo
jednak co mamina ręka to mamina :D Teraz wiem jak pomocny byłby manekin! Z
efektu nie do końca byłam zadowolona, ale z braku czasu nie myślałam o
poprawkach. Dół miał chabrową, satynową podszewkę, tą którą użyłam na górę.
Wierzchnią warstwę stanowił tiul z naszytymi kwiatami-różami też z tiulu.
Spódnicę zrobiłam na kształt bombki.
Wiele pracy kosztowało mnie
wszycie zamka krytego w bok sukienki. Strasznie tego nie lubię robić i unikam
jak ognia, ale tutaj moje szyki zepsuło szyfonowe ramiączko. Jeszcze na górze
zamek w miarę dobrze się wszywał, ale ta ilość materiału w spódnicy nieźle dała
mi popalić…
Zwieńczeniem sukienki, a
dokładniej ozdobą ramiączka jest kwiat. Powstał w dość dziwny i nie planowany
sposób. W swoich zbiorach znalazłam ścinki koronki z sukienki z poprzedniego
sylwestra (niedługo i ona tutaj się pojawi), kawałek czarnej satyny z jakiejś
spódnicy i zwykła, czarna gumka do włosów. Nawet nie wiem jak go uszyłam, tak
zwyczajnie siadłam do maszyny i zaczęłam tworzyć. W głowie miałam zupełnie co
innego, ale jak zobaczyłam efekt to na tyle mi się spodobało, że nie chciałam
już nic innego kombinować.
Z sukienki jestem bardzo
zadowolona. Szyło się ją dosyć przyjemnie i szybko. Jedyny problem stanowił dla
mnie, wspomniany już, kryty zamek. Po uszyciu znalazłam jedną, dość wkurzającą
mnie wadę. Dziwnie mnie pogrubia w okolicy łączenia góry ze spódnicą. Niby głupota,
ale dla kobiety tragedia… Jednak sukienka nie widziała tylko sylwestra,
założyłam ją już na 2 wesela i pewnie na tym nie skończę :)
Fatalny efekt za dużego manekina :/ Mam nadzieję, że w wolnej chwili namówię męża na kolejną sesję :)
Inna wersja góry sukienki. Dodanie ozdoby (róży na gumce) na ramiączku tworzy ciekawy efekt.